HostelBookers

Wednesday, May 30, 2007

Ze sniegiem jest tak ze go na razie jeszcze nie ma. Pierwotnie chcielismy pojezdzic w Valle Nevado w okolicach Santiago, ale osrodek bedzie otwarty dopiero 15 czerwca, a my wyjezdzamy z Santiago 17. Nie chcemy ryzykowac wiec szukamy innej opcji. Najwczesniej snieg jest spodziewany w San Carlos de Bariloche w Argentynie, wiec tam mamy zamiar sie udac za kilka dni. Nowe fotki ze zwierzetami to guanaco, jakis rodzaj jelenia, oraz ptatki - w srodku flaming, a na prawo kormorany. No i dla Ani jedno nasze zdjecie, doklanie Oli, z Punta Arenas :) Tam bylismy przedwczoraj i wczoraj. Mielismy zamiar zostac dwie noce, ale miasto nas zawiodlo i zdecydowalismy sie stamtad uciekac. Juz tam nam powialo troche Argentyna, bo mieszkalismy w domu starszej pary pochodzacej z Rio Gallegos. No i sniadanie juz nie bylo desajuno, ale desarzuno :) Nie bylo wiec innego wyjscia tylko przekroczyc granice i pojechac do Rio Gallegos. Podroz trwala 4 godziny, a balismy sie ze bedzie dluzsza, bo argentynskie sluzby graniczne nie uchodza za pracowite. Ale nie ma co narzekac. Kontrola paszportowa na prezejsciu to cztery stanowiska, dwa do wjazdu i dwa do wyjazdu z kraju. W tym czasie bylismy tylko my w budynku, czyli autobus z 40 osobami. Wszyscy ustawili sie w kolejce do jednego urzednika. Na wyjazdach, na dwoch stanowiskach siedzialo trzech panow i gapilo sie w sufit, lub szturchalo myszke komputera aby nie wlaczal sie wygaszacz ekranu. Zaden z nich nie chcial pomoc koledze wiec stalismy w kolejce pol godziny. Moze dlatego, ze mial indianskie rysy, jako jedyny z nich. Podroz sama nudna, bo jedzie sie przez pampe, czyli jedno wielkie pastwisko. Oczywiscie w autobusie nie grzali wiec o malo co nie zamarzlismy. Na szczescie mielismy miejsca tuz przy rodzinie z czworka malych dzieci, ktore umilaly nam czas radosnym gaworzeniem, spiewem, no i przede wszystkim gra na fleciku :) Przed przyjzdem do Ameryki spodziewalismy sie ze Chile bedzie najbardziej cywilozowanym krajem. Pomylka. Jak na razie, z tego co mozemy powiedziec po wizycie w jednym miescie w Argentynie, to tutaj cywilizacja jest na znacznie wyzszym poziomie. Bardzo europejskie miejsce i my przestalismy sie wyrozniac wygladem na ulicy. No i jest nieco taniej, a wino argentynskie jest o niebo lepsze niz Chilijskie. Za dwie godziny jedziemy do El Calafate. Nie mamy jeszcze noclegu, ale mamy nadzieje ze cos sie znajdzie i nie bedziemy musieli spac na dworcu. Hasta luego

2 comments:

Anonymous said...

dzieki!;) jak dzis na was patrze, to mi od razu cieplej... u nas pogoda sie skiepscila - leje i jest zimno. brrr... przez moment byla "hica" nie do wytrzymania, ale pewnie teraz ci, co narzekali, teraz pluja sobie w brode;)

sciskam, ania

Bart & Ola said...

A u nas zimno strasznie tylko ciagle nie ma sniegu a na to najbardziej czekamy :(