HostelBookers

Friday, May 25, 2007

Puerto Natales mialo byc stolica goretexu i butow skarpa, ale nasz przewodnik troche przesadzil. No, ale to pewnie wina pory roku, nadeszla zima w Patagonii. Na statku co prawda krolowaly ciuchy North Face :) Rejs przebiegl dosc spokojnie. Stan morze od 4 do 5. Mielismy pigulke na chorobe morska, tak wiec Ola miala tylko jeden wieczor zmarnowany :) Zaraz po wyplynieciu deszcz, chmury i wiatr, takze niewiele widzielismy. Drugi, to slonce i wiatr. Mielismy szczescie, ze sie rozpogodzilo i duzo czasu spedzilismy na zewnetrznych dekach siekajac foty. Trzeci dzien, to deszcz no i oczywiscie wiatr. Wiekszosc czasu czytalismy, ogldalismy filmy, albo spalismy w kajucie. Ostatni dzien, to troche deszczu, troche slonca no i wiatr. Ogolnie pogoda byla dobra do zeglugi i przycumowalismy przed czasem. Kajute dzielislismy z dwojka Anglikow. Nie bylo z nimi wiekszych klopotow :) Na statku w ogole bylo dosc pusto, bo plynelo jedynie 25 pasazerow, a jest tam miejsca na 6 razy tyle. Prom Puerto Eden wozi takze towary, samochody etc i nad pokladzem roznosil zapach nawozu. Ale nie bylo zle. Rano wpadali do kajuty marynarze scielic lozka, a posilki byly obfite i smaczne, choc tylko raz byla ryba. No i oczywiscie bylo zimne, ale do tego zdazylismy sie przyzwyczaic w tym kraju. Ogolnie rejs udany, widoki ladne, delfiny i foki smigaly przy burcie, ale spodziewalismy sie nieco wiecej. Moze to wina pogody. Teraz siedzimy w hostelu w Puerto Natales i nie bardzo chce nam sie ruszac. ¡Mamy cieply pokoj z lazienka i tv satelitarna! Wczoraj padalo 8 razy na zmiane ze sloncem. Dzis pewnie nie bedzie inaczej. Taka pogoda w Patagonii zima. Jutro ma byc lepiej, tak mowia prognozy i mamy zamiar sie wybrac do parku Torres del Paine. Wycieczka calodniowa, a w programie 5 godzin hikingu :) To ponoc jedno z najczesciej odwiedzanych miejsc przez milosnikow chodzenia po i kolo gor. Wiekszosc ludzi, ktorzy z nami plyneli wybierali sie tam najczesciej na pare dni, z namiotem! My tak zaawansowani jeszcze nie jestesmy :)

1 comment:

Anonymous said...

No wiec zeby nie bylo: zwierzyniec zdrowy,zachowuje sie bezczelnie i permanentnie drze morde pora wieczorowa. windy prawie nie chodza, wiec my chodzimy piechota, gora dol od czasu do czasu. Upaly sakramenckie ze mozna zwariowac. Z raportu wynika, ze wycieczka srednio udana, jezeli tak to szkoda. W miejscowosci T. szykuja sie powoli finaly. Naprawili podloge w starej czesci, tynkarze beda za tydzien, meble pokupowane. W przyszlym tygodniu malowanie koncowe i imprezka pt. finale grande.
14 lipca jade na Mazury i tez bede mial wode dookola. Spoko wroce na czas.
kisy, Papas