HostelBookers

Thursday, May 31, 2007

Wczoraj nieco nas przytkalo, gdy uslyszelismy piosenke spiewana po polsku. To byl Myslovitz. Choc wedlug ludzi prowadzacych hostel, byl to Coldplay. Widac angielski i polski sa bardzo podobne :) Jestesmy w El Calafate. To chyba najladniejsza miejscowosc w jakiej bylismy w Ameryce Pld. Gorski kurort, polozony nad Lago Argentino, do ktorego przyjezdza sie nie na narty, ale aby ogladac lodowiec Perito Moreno - jedna z najwiekszych atrakcji Argentyny. Jutro sie tam wybieramy, ale niestety nie bedziemy chodzic po lodowcu, bo to droga zabawa. Przed chwila wzeszlo slonce. W Argentynie jest godzine pozniej niz w Chile i jasno robi sie dopiero kolo 9:30. Miejscowosc jest urocza, tak jak nasz hostel, moze i najlepszy w jakim mieszkalismy. Pokoj z widokiem na jezioro i Andy. Z noclegiem nie bylo problemu bo juz na dworcu nam zaoferowano spanie i wsadzono do oplaconej taksowki. Dbaja o turystow. Mamy jeszcze swoje dwa psy, ktore nocuja przy hostelu. Jak tylko wychodzimy to sie do nas przylaczaja i robia sobie z nami spacery po Calafate :) Musimy je wyprowadzic wiec niedlugo wybieramy sie na spacer nad jeziorem i moze zrobimy jakies zdjecia. Temperatura ponizej zera i troche wieje, ale to nas nie odstrasza! Oni tu rzeczywiscie wszyscy pija mate. Wczoraj w supermercado, widzielismy jak na srodku sklepu stala grupka ludzi i popijala z ja rurki. Nawet mieli termos z ciepla woda :) No i wczoraj jedlismy naszego pierwszego argentynskiego steka! Argentynczycy maja zupelnie inne nazwy na steki niz np Anglicy, bo tna mieso inaczej. Na paczkach nawet nie jest napisane czy to jest wolowina, tylko np. peceta, lomo, lomito etc. Tutaj kazdy jest na miesnej diecie :)

2 comments:

Anonymous said...

Pamietajcie o Yerba de Coca...plus jak wam bedzie bardzo zimno to mozecie zuc liscie koki na pewno gdzies tam rosna na szlaku;)

Anonymous said...

sorry to ja czuma....nareszcie mi sie udalo wyslac comment...przesylam 100000000000 kissow