HostelBookers

Tuesday, June 19, 2007

Snowboarding w Chile, Valle Nevado

Ciezkie jest zycie snowboardera! Poniedzialek rano pobudka o 5.45, nastepnie marszobieg na stacje metra. O 7.30 mielismy juz wypozyczony sprzet i ciuszki na deske. Na miejsce czyli do Valle Nevado dojechalismy kolo godziny 10.00 i zaczelo sie szalenstwo! Malo ludzi, trasy gladziutkie zero lodu. Po prostu wypas!!! Nie mielismy za duzo slonca ale nie narzekalismy, w koncu nie mozna miec wszystkiego. Jezdzilismy beztrosko do 15, kiedy to Olusia wyrznela lbem i zabawa dla niej sie skonczyla. Reszte dnia spedzila w restauracji z zakonnicami, ktore przyjechaly na pielgrzymke do Valle Nevado, co dziwne bo tam nawet kaplicy nie ma, tylko trzy hotele. Na szczescie Olusia szybko doszla do siebie i po kontuzji nie ma ani sladu, poza malym guzem. Co do samego osrodka, to jest on zdecydowanie mniejszy niz osrodki w Europie, ale rownie przyjemny. Polozony jest na 3200 wiec sniegu nie brakuje i mozna dlugo jezdzic. Dzis jest nasz ostatni dzien w Chile i pomimo naszych szczerych checi pojechania na deske nie moglismy tego zrobic, bo musimy jeszcze zalatwic kilka rzeczy w Santiago, ale cieszymy sie przynajmniej tym jednym dniem na sniegu. Gdyby Santiago bylo nieco ladniejsze to byloby to super miasto do mieszkania. W lewo godzinka w gory, a prawo godzinka nad morze. Niestety nie jest tu slicznie, choc nowsze dzielnice sa duzo ladniejsze i moze za jakies 50 lat, bedzie to nowy Nowy Jork. Jutro samolot wylatuje o 7.30 i musimy wstac o 4 rano. Na szczescie lot do Buenos Aires jest krotki, bo tylko 2 godziny. Wczoraj jeden Amerykanin mowil ze Buenos to cos jak Paryz, ciekawi jestesmy ile przesadzil.

1 comment:

Anonymous said...

Wygląda nieziemsko!
Jakie to wysokości?
U nas upał jak cholera a tam snieg, robi wrażenie.

Pozdro dla Was K&M&...?