A tu Olusia na kursie robienia bizuterii. To jeszcze z Fremantle. Poczatek pasji beadsow to Poludniowa Afryka. Na szczescie znalezlismy takze sklepy z koralikami w Frematle i Sydney. Powoli rece i szyja nie wytrzymuja ciezaru bizuterii :))
Parking lodek we Frematle. Nie bylo juz miejsca w porcie wiec lodki trzyma sie na regalach. Gdy chcesz sciagnac lodke trzeba zawolac kolesia z wozkiem widlowym. Ilosc lodek, zaglowek i innych plywajacych pojazdow w tym kraju poraza!
Jeszcze jeden rzut oka na opere z promu. Opera jest polozona kolo ogrodow botanicznych, przez ktore przechodzimy po drodze do centrum. Pelno tam wielkich i glosnych papug - mamy nagrane wrzaski na kamerze! Opera jest ladna choc troche nam sie kojarzy z katowickim Spodkiem :)
To widok z promu na opere i miasto. Plynelismy w niedziele na plaze nad oceanem do Manly. Podroz trwala 30 minut i kapitan sporo sie nameczyl zeby nie wpasc na inne lodki, straszny tlok na zatoce.
Plaza w Manly. Masa surferow i ratownikow. Wczoraj w TV widzielismy program z innej plazy w Sydney, gdzie meduzy zaatakowaly uczestnikow maratonu plywackiego. Setki poparzonych ludzi, paskudztwo. Na szczescie nas jeszcze nie zlapaly!
To zdjecie z wczorajszych poszukiwan sukienki. Niestety sklepy w Sydney to nie Paryz, ani nawet Silesia Center i Olusia nie mogla znalezc nic dla siebie :))
Plaza w Manly. Masa surferow i ratownikow. Wczoraj w TV widzielismy program z innej plazy w Sydney, gdzie meduzy zaatakowaly uczestnikow maratonu plywackiego. Setki poparzonych ludzi, paskudztwo. Na szczescie nas jeszcze nie zlapaly!
No comments:
Post a Comment