HostelBookers

Wednesday, February 14, 2007

Kapsztad, Góra Stołowa





Kilka slow o surferach - dla zainteresowanych. Jest ich tu od groma, w kazdym wieku. Od dzieci az do lysiejacych panow w srednim wieku. Nie ma sie co dziwic gdy ocean dookola, a sklep surfingowy na kazdym rogu. Za nowa deske trzeba zaplacic 2700 randow, czyli jakies 270 euro, a za uzywana jakies 60 euro. Do tego konieczenie koszulka Billabonga, Quicksilvera albo Rip Curla. Sa to tutaj bardzo popularne firmy, gdyz ich ceny sa 2-3 razy nizsze niz w Europie (zamowien nie przyjmujemy :) !). Sporo surferow widzielismy w centrum Durbonu i Warner Beach. W tej drugiej obserwowalismy kite-surferow, ktorzy wybijajac sie na fali wyskakiwali w powietrze na jakies 8 sek!!! Popularne sa tez body-boardy (znane w Kalifornii jako gay-boardy :)) dzieki ktorym mozna sie nauczyc lapac fale. W takich miejsach jak Warner Beach obowiazuje prosty stroj - spodenki. Japonki wychodza z mody i prawdziwy surfer porusza sie boso. Po poludniu zwijaja sie z plazy, bo kolo 16 czas na pierwsze piwo, a pozniej braai czyli grill. Generalinie ludzie poza duzymi miastami chodza spac kolo 21 i wstaje wczesnie rano. My tak tez robimy i juz kolo 8 jestesmy na nogach :)





Ja Olusia chcialam jeszcze napisac o oceanarium. Poza wszystkimi paskudnymi rybami, krabami i innymi stworzeniami najbardziej podobalo sie nam karmienie fok. Byly przesliczne. 4 dziewczyny, kazda z nich bardzo madra i podobna do Zuzki :) Pokazywaly rozne sztuczki, mruczaly i szczekaly do mikrofony i tanczyly przed pania ktora je karmila. Nakrecilismy tam sporo filmu :) i mamus koniecznie musisz miec taka w Tworogu.





Wczoraj postanowilismy zdobyc pietrzaca sie nad miastem Gore Stolowa. Zdobylismy! Wyruszylismy z domu o 9 rano, wrocilismy skonani 8 godzin pozniej. Poczatkowo chcielismy wejsc na szczyt i zjechac kolejka, ale z powodu silnego wiatru kolejka nie dziala wiec musielismy dwie strony zrobic na nogach. Kosztowalo nas to niemalo wysilku (3 razy Olusi siadla psycha), ale w koncu udalo sie. Gora ma 1050 metrow z czego ostatnie 500 to wspinaczka po skalach. Nie spacerek po poloninach i halach, ale prawdziwy hiking :) Na szczycie zamiast pieknego widoku miasta i lunchu z widokiem na zatoke czekal na nas lunch w gestych chmurach. Widocznosc 10m. Jak sie mozecie domyslac, kiedy juz schodzilismy z gory, kolejk ruszyla, wiatr ustal, chmury zniknely i nastal afrykanski upal. Dla nas niestety nie bylo juz odwrotu i cala droge musielismy pokonac na nogach. Tak wiec dzis czas na rehabilitacje i rekonwalescencje.





4 comments:

Anonymous said...

Super super zdjecia, dzieki wam za to, milutko popatrzc sobie na slonce i lato :)No ale u nas tez niezle bo dzis po raz pierwszy widzialam sloneczko jak wyszlam z pracy!! To znaczy ze jest nadzieja.Przy okazji spoznione ale z samego srodeczka naszych serdusazek - WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO BARTOSZ!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Caluski, czekamy na dalsze posty.
Kikster z Osk

Anonymous said...

Hi
wybacz Olu za slownictwo,ale mam tu sprawe z Ba do zalatwienia.
Gay board...kurde!!Va fa'n culo!!A tak wogole to co to za fotka z deska?Specjalnie do zdjecia pozyczyles,rozumiem.A poza tym to uwazaj na rekiny na wschodnim wybrzezu Australii, w tym roku juz 2 ofiary smiertelne bodajze byly. No ale o czym ja mowie, 10 metrow do brzegu nie plywaja:-)
Ola-pozdrawienia
Bo

Kasia&Marcin said...

No to niezly wyczyn z tym wejsciem! Spojrzcie na to z drugiej strony: teraz bedziecie mogli pochwalic sie wnukom, ze zdobyliscie szczyt, a nastepnie zeszliscie z niego na wlasnych nogach. Jak Rambowa i Rambo, Hanka i Janosik, Manka i Rumcajs! Jakies tam kolejki, wyciagi i inne to zaden wyczyn!
Zadne dzikie ptaszyska tam na gorze nie bazowaly? Pozdro

Anonymous said...

No ładny spacerek przed obiadem.
Co do zamowien, to dla mnie prosze zestawik wyjsciowy Billabonga koszulka, blezerek itp, a na zmiane
poprosze o zestaw Quicksilwera. Sie w koncu serfuje - po internecie.
Oczywiscie juz zlecilem budowe fokarium na parceli jak rowniez wybieg dla koz, maly azylik dla psow, koty niech laza jak chca. na wiosne rozepniemy woliere nad parcela i bedzie ptaszarnia. Pierwszym gosciem ptaszarni mam nadzieje bedzie moja ulubienica papauga kea.
tradycyjnie liczymy na dalsze foty i sprawozdania.
kisy, mamas&papas